30.6.12

Drożdżowe ślimaczki z dżemem


Najprostsze, najszybsze, najmniej wymagające pracy.

Ślimaczki robię od dawna - powstały, gdy szafki świeciły pustkami. Strzał w dziesiątkę, bo trochę mąki i opakowanie drożdży zawsze się znajdzie.
Doskonałe na drugie śniadanie czy podwieczorek - syte, w sam raz słodkie.

Można zamiast dżemu użyć sera, budyniu, kawałków czekolady czy rodzynek - uniwersalne.


Moje kształt mają oszukany, bo tak mnie naszło pościskać je troche, gdy leżały a blasze... :)




Potrzebujemy:
  
- 2 i 1/4 szkl. mąki,
- 1/4 szkl. cukru,
- 1/4 kostki margaryny (lub masła),
- 3/4 szkl. mleka,
- opakowanie drożdży w proszku,

- dżem.
Mleko podgrzać, margarynę rozpuścić - lekko wystudzić.
Mąkę, drożdże, cukier - wymieszać, dodać mleko z margaryną. Wyrobić - jeśli będzie za rzadkie dosypać mąki.
Zostawić w ciepłym miejscu do wyrośnięcia.
Posypać blat mąką, rozwałkować ciasto, nałożyć dżem, zwinąć.
Kroić w 1,5-2 cm kawałki.
Piec około 25-30 min. w 160 st. C.



27.6.12

Czekoladowe ciasto drożdżowe z truskawkami i pełnoziarnistą kokosową kruszonką

Pierwszy raz czekoladowe ciasto drożdżowe zobaczyłam u Dorotuś. Od razu wiedziałam, że zagości i u mnie, ale... "jeszcze nie teraz", bo przecież "wszystko ma swoją kolejność".
Skrupulatnie przepis spisałam i miałam zamiar dokładnie się go trzymać, ale...
Udało mi się dostać świeże drożdże w polskim sklepie (co rzeczą częstą nie jest) i szaloną miałam ochotę pobawić się w robienie rozczynu ORAZ dopadliśmy truskawki w promocji (nasze pierwsze w tym roku - nie szalejemy za truskawkami...)


W związku z powyższym postanowiłam upiec je "na już".
Oprócz użycia świeżych drożdży zmieniłam też ilość cukru i kakao. Dodałam do ciasta mniej czekolady, bo jednak co za dużo to niezdrowo ;) i po swojemu zrobiłam kruszonkę (z maki pełnoziarnistej i wiórków ze świeżego kokosa).
Przepis podaje po mojej modyfikacji.


Ciasto jest pyszne! Smakuje jak drożdżowe bułeczki z czekoladą kupowane od szkołą, ale jest o niebo bardziej czekoladowe. Zapach w domu jest obłędny podczas pieczenia!
Nie smakuje zupełnie jak drożdżowiec - raczej jak bardzo cieżki murzynek. Miejscami wydaje się jakby było zakalcowate, ale to tylko kawałki czekolady.
Jedyne jakie mam zastrzeżenie - trzeba jeść je szybko. Najlepsze jeszcze ciepłe. Po 3 dniach świeżym go nazwać nie można, a swoje mam od 5 (bo Tomkowi KAŻDE ciasto drożdżowe - uwaga! - "pachnie drożdżami", więc nie je...). Oczywiście tym się martwić nie musicie, bo tyle nie dotrwa... Tylko ja powoli, po kawałeczku dietowo samotnie męcze :))


Na ciasto:
- 500 g mąki,
- szczypta soli,
-3 czubate łyżki kakao,
- 1/3 szkl. cukru,
- 50 g świeżych drożdży,
- 2 jaja,
- 100 g masła,
- 310 ml mleka,
- 50 g gorzkiej czekolady,
- 50 g mlecznej czekolady,

- owoce (u mnie truskawki),

Kruszonka:
- 100g masła,
- 1/2 szkl. cukru,
- 1 szkl. mąki pełnoziarnistej,
- 2 łyżki kakao,
- 1/2 szkl. wiórków kokosowych.


Robimy rozczyn z drożdży, 2 łyżek cukru i 2 łyżek mąki. Odstawiamy.

W tym czasie podgrzewamy mleko i rozpuszczamy masło - pozwalamy im się chwilkę przestudzić.

Przesiewamy mąkę, kakao i sól, wsypujemy cukier. Dodajemy zaczyn, jajka, letnie mleko z masłem. Wyrabiamy (będze bardzo rzadkie). Dodajemy drobno posiekane czekolady i mieszamy. Odstawiamy do wyrośnięcia.

Jeszcze raz wyrabiamy, mokrymi dłońmi wykładamy równo na blachę.

Truskawki kroimy na pół i układamy na cieście (przeciętą stroną do góry).
Zostawiamy chwilkę do podrośnięcia, a w tym czasie rozgrzewamy piekarnik i z podanych składników robimy kruszonkę.

Posypujemy ciasto kruszonką.

Pieczemy 40 min. w 180 st. C.





Zdjęcia jakie są, takie są, bo Miś postanowił pomagać.
Jego pomoc polegała głównie na sprawdzaniu co to jest to ciapate (truskawka) w tym nieciapatym (ciasto) i dlaczego mama tak nad tym skacze...
Tu się malutka, 9-cio miesięczna rączka Podróżnika Chodziakiem (PC), Odkrywcy Pieczonych Truskawek (OPT), Pomagacza Zdjęciowego (PZ), Asystenta Od Spraw Ciast Czekoladowo-Drożdżowych (AOSCCD) załapała:


Smacznego!

22.6.12

Rolada drożdżowa z dżemem

Rolady drożdżowe kojarzą się zazwyczaj z domem rodzinnym - robiły takie mamy, babcie, ciocie... Zazwyczaj z kilku porcji na raz. U mnie w domu królował tradycyjny placek drożdżowy (z roladą więcej roboty...), ale i jej chciałam spróbować :)
Moja najprostsza - z dżemem, ale mogą mieć przeróżne nadzienia - powidła, mak, orzechy...


Znalazłam inspiracje w gazecie. Zmodyfikowałam robiąc z mniejszej porcji i używając suchych drożdży, a nie świeżych.
Wyszła pyszna - w sam raz słodka (czyli mało). Cała słodycz bierze się z dżemu. Długo zachowała świeżość i była mieciutka.
Odkrojony plaster robił mi za drugie śniadanie, bo ciasto drożdżowe ma to do siebie, że spokojnie robi za posiłek.
Pycha!


- 0,5 kg mąki,
- 2 jaja,
- 1,5 op. suchych drożdży,
- 50 g masła/margaryny,
- 2 łyżki cukru,,
- 1 szkl. mleka,
- olejek zapachowy,

- dżem/powidła.

Wymieszać 2 szklanki mąki, drożdże, 1 łyżkę cukru. Wlać ciepłe mleko i roztopiony tłuszcz.
Wyrobić, zostawić do wyrośnięcia - w ciepłym miejscu, pod przykryciem.

Ubić jajka z 1 lyżką cukru i olejkiem, dodać do ciasta wraz z resztą mąki, jeszcze raz wyrobić - powinno odchodzić od ręki. Zostawić do podrośnięcia.

Lekko podsypując blat mąką, rozwałkować ciasto. Nałożyć dżem lub powidła, zwinąć.
(Ja swoją posypałam odrobiną kruszonki, ale w przepisie tego nie było).

Ułożyć na blasze, pozwolić "napuchnąć" w czasie, gdy piekarnik będzie się nagrzewał.

Piec około 1 godz. w temp. 180 st. C.




Moja się "rozlała" na blasze. Oryginalny przepis był podwójny, kładło się je dwie obok siebie - co chyba miało rozlaniu zapobiec...
Kształt smaku nie ujmuje :)

17.6.12

Szarlotka pełnoziarnista

Jak już niegdyś napomknęłam próbuję się zmniejszyć... Chleba białego nie jadam, chyba, że wyjątkowo świeży i pachnący (wtedy trudno się oprzeć :D), kupuję lub piekę ciemny chleb... Nie jakoś obsesyjnie, ale się staram tego przestrzegać :) Zaopatruję się w duże opakowania mąki pełnoziarnistej i kombinuje. Muszę przyznać, że w większości dużo smaczniejsze są dania z użyciem pełnej mąki...

Ale ciasta... Sami rozumiecie, że ciasta to osobny dział i tu użycie mąki z pełnego przemiału czasem byłoby profanacją czy wręcz niewypałem (biszkopt...)

Niemniej w gazetce "Przyślij przepis" nr 2/2012 znalazłam przepis na szarlotkę pełnoziarnistą. Skusiłam się :)



Wyszła bardzo smaczna. Trochę jej ujął zapach angielskego cynamonu, który przypminał raczej tanie perfumy z targu pomieszane z wanilią, ale to akurat można wyeliminować kupując polski pachnący cynamon :)
Pyszne kruche, mało słodkie ciasto i jabłka - uwielbiam.
Jedyne zastrzeżenia mam do ilości - wychodzi jej bardzo niewiele, ja teraz mam limit (mogę piec raz na 5 dni...), a chciałam ją mieć na drugie śniadania + mam przecież męża do wykarmienia :)
Skończyła się stanowczo za szybko!


Nie trzymałam się dokładnie przepisu - podaje własną modyfikację:

- 1,5 szkl. mąki pełnoziarnistej,
- 100 g margaryny,
- 2 jajka,
- 4 łyżki cukru,
- 1 łyżeczka proszku do pieczenia,
- 1 łyżeczka ekstraktu z wanilii,
- 4 duże jabłka,
- 1 łyżeczka cynamonu.

Mąkę przesiać z proszkiem do pieczenia. Dodać margarynę, jajka, cukier i ekstrakt, posiekać nożem, szybko zagnieść kruche ciasto i schłodzić. (Gdyby było za suche dodać łyżkę mleka lub śmietany).

Jabłka obrać, zetrzeć na tarce o dużych oczkach, odcisnąć sok.

Przygotować formę od tarty, większe naczynie do zapiekania albo małą blaszkę, wyłożyć natłuszczonym papierem do pieczenia. (W przepisie podane 20x20cm).
Większą część ciasta rozwałkować, wyłożyć na blachę. Na ciasto ułożyć jabłka, posypać cynamonem. Rozwałkować pozostałą część ciasta, ułożyć na jabłkach, gęsto ponakłuwać widelcem.

Piec 30 min. w temp. 180 st. C.





Przepis dodaje do akcji "Piekę pełnoziarniście" (a co mi tam...)






6.6.12

Granat, papaja, pomelo, ananas - jak to się je?

Swego czasu rozmawialiśmy z Tomkiem na temat "niecodziennych" rzeczy, które już jedliśmy, a których nie. Lubimy takie tematy :)
Stanęło na tym, że żadne z nas nie ma dużego doświadczenia w kwestii owoców egzotycznych. Postanowiliśm kupować co jakiś czas owoc, którego jeszcze nie znamy i próbować z czym i jak to się je.

Na pierwszy ogień poszedł:
 Granat.
Znamy soki z dodatkiem tego owocu, ale czy znamy sam granat?



Granat to spora kula, wielkości mniejszego melona. Żeby się dostać do środka trzeba go rozkroić, a później włożyć części do miski z wodą i czekać, aż kawałki skóry opadną na dno, a ziarna wypłyną. Ja to pominęłam, bo niezmiernie lubię się babrać w takich rzeczach, więc wydziobałam ziarenka sama.


Każde ziarenko ma miękką, soczystą, słodką otoczkę, za to środek jest twardy i cierpki.
Uznałabym granat za świetną alternatywę do przekąsek przedtelewizyjnych, bo przyjemnie go pochrupywać, ale przeszkadza mi dziwny posmak, który po nim zostaje w buzi... W małych dawkach jest w porządku :)


Papaja

Papaja ma gruszkowaty kształt, żółto-zieloną niegrubą skórkę i miękki miąższ.


Cała obróbka tego owocu, to obranie go i wydłubanie małych, kulistych czarnych ziarenek.
Jakoś nie wygląda zachęcająco, prawda?



W przypadku tego owocu - jak dla mnie - sprawdza się zasada, żeby nie jeść czegoś co nam się nie podoba wizualnie. Te czarne ziarna ze środka, były dość odpychające - przypominały mi jakieś obślizgłe robale, a fe...
Po pierwszym kęsie wiedziałam już, że go nie przełknę... Tomek był dzielniejszy - powiedział, że zje, ale po kilku kawałkach kazał mi to jednak zabrać...
Papaja jest mdła, jak dla mnie zupełnie niesmaczna - jakby się jadło zupełnie rozgotowany owoc ze starego kompotu. Mało tego - zostawia w buzi okropny posmak - tak sobie wyobrażam efekt pochłonięcia brudnej ścierki do naczyń.
Niewiele jest rzeczy których nie lubię/ nie jem, ale papaji już nie tknę.
Podobno "oryginalna" w ciepłych krajach jest całkiem zjadliwa, ale jakoś w to nie wierzę... ;]


Pomelo

Wielkoscią równy granatowi, owoc cytrusowy. Pachnie obłędnie, obiera się jak pomarańcza.


Ma bardzo grube ścianki pomiędzy cząstkami, więc nie zjadaliśmy w całości, a wybieraliśmy tylko miąższ ze środka.


To taki trochę grejfrut - różowy w środku. Na początku wydaje się, że jest słodki jak mandarynka, dopiero przy połykaniu pojawia się bardzo solidna gorycz.
Ogólnie smaczny - na pewno do niego wrócę, chociaż za grejfrtuami nie przepadam. To wyśrodkowanie między goryczą grejfruta, a słodyczą mandarynki mi odpowiada :)




Ananas

Ananasa znamy wszyscy... Głównie z puszki...
A szkoda.


Jak się do niego dobrać?
Odcinamy pióropusz i spód. Ostrym nożem ścinamy boki. Należy uważać, aby wyciąć wszelkie "igiełki" z boku - są bardzo ostre. Można wydrążyć zdrewniały środek, ale ja to omijam - kroję ananas na plastry, trzymam za środek i obgryzam dookoła.


Ananas z puszki nie umywa się do tego "na żywo". Zalany słodkim syropem traci na wartości, bo... sam z siebie jest niewiele mniej słodszy.
Już mnie nikt nie namówi na używanie puszkowanych ananasów - świeże, niepływające w ulepku są o niebo lepsze!


Jadacie owoce egzotyczne? Lubicie?