8.11.15

Domowy biały ser

Od pewnego czasu mamy dostęp do świeżego mleka ze wsi, a że nie wszystko da się wypić - czasem zabieram się za robienie kwaśnego mleka, masła (przy okazji otrzymując maślankę) czy sera białego (przy czym produkt uboczny - serwatka - nie znajduje u nas amatorów). Nie zawsze ten ser jemy od razu - czasem pozwalam mu zgliwieć i robię ser smażony.


Dziś przychodzę do Was z metoda na ser biały.
Nie jest to dokładny przepis, a właśnie metoda - efekt końcowy zależy od tego ile weźmiecie kwaśnego mleka. "Straty" są dość duże - ilość sera, którą widzicie na zdjęciach otrzymałam z 4 litrów mleka.


Domowy biały ser

Potrzebne narzędzia:
- duży garnek,
- durszlak,
- tetrowa pielucha (można kupić w marketach) lub bawełniana szmatka

Składniki:
- mleko ze wsi, oczywiście już skwaśniałe

Kwaśne mleko należy wlać do garnka i lekko podgrzać. Ma być letnie, nie gorące (bo ser wyjdzie suchy)! Pod wpływem temperatury zacznie się oddzielać serwatka od białej serowej masy.
Kiedy już się podgrzeje na durszlaku rozkładamy pieluchę i wylewamy na nią nasze mleko. Jeśli ktoś lubi serwatkę polecam podłożyć pod durszlak jakieś naczynie... ;)
Kiedy większość serwatki ścieknie warto związać końce pieluchy i powiesić ją gdzieś wyżej, żeby ser dokładnie obciekł.
Nie wyciskamy resztek serwatki łyżką (ja mam do tego skłonności, a ser wtedy wychodzi suchy i kruszy się przy próbie rozkrojenia)!
Swój na tym etapie solę - jeśli nie planuje z niego zrobić sera smażonego albo używać do słodkich naleśników.

Ot, cała filozofia.
Przechowujemy w lodówce. 



18.5.15

Crumble wg Gordona

Zazwyczaj robię najprostsze crumble - pokrojone owoce posypuję byle jak ukulaną kruszonką i zapiekam.
Jednak tym razem postawiłam na coś innego. Mam w domu książkę Gordona, którego baaardzo lubię, a jakoś nieczęsto próbuję jego przepisy... Ten był szybki, prosty i w miarę tani, więc doczekał się premiery. Właściwie nie całkiem, bo troszkę pozmieniałam w składnikach...ale wykonania trzymałam się jak trzeba ;)

Dla mnie to crumble jest za słodkie (choć i tak podałam proporcje i sama robiłam ze znacznie mniejszą ilością cukru!), ale wiem, że są ludzie, którzy lubią baaaardzo słodkie jedzenie.
Spróbujcie!


Crumble wg Gordona
(1 duże naczynie do zapiekania/ 6 sporych porcji)
Masa jabłkowa:
- 4 łyżki cukru,
- cynamon,
- 6 jabłek - 3 starte + 3 pokrojone w kostkę (ja nie obieram)
- 4 łyżki suszonej żurawiny,
- 50 ml soku jabłkowego

Kruszonka:
- 200 g mąki pszennej,
- 2 łyżki brązowego cukru,
- 100 g masła,
- 4 łyżki płatków owsianych

Najpierw przygotowujemy jabłka: cukier wrzucamy na patelnię i karmelizujemy. Ja po prostu - jak Gordon - rozsypuje go na patelni równą warstwą i podgrzewam na małym ogniu, aż zbrązowieje. Najpierw topi się środek, później stopniowo zajmują się boki. W tym czasie nie mieszamy!
Gdy już cukier się skarmelizuje dodajemy cynamon (duuuużą szczyptę) i starte jabłka. Mieszając smażymy przez około 2 minuty. Dodajemy pokrojone jabłka, żurawinę i sok.
Zdejmujemy z ognia.

Szybko robimy kruszonkę z podanych składników.

Jabłka wykładamy na dno naczynia żaroodpornego, posypujemy kruszonką.
Pieczemy około 15 min. - aż kruszonką się zezłoci, w temp. 200 st. C.




17.5.15

Moja wymarzona kuchnia

Nie było mnie długo, bo się przeprowadziłam.
Przeprowadzka poprzedzona była długim i żmudnym remontem... Jeszcze sporo przed nami, więc nie rozwijam tematu.
Między innym dorobiłam się nowych, totalnie wymarzonych mebli kuchennych!
Ponieważ jest to blog kulinarny... jakoś nie mogę się powstrzymać od podzielenia się taka radością! Sama uwielbiam takie posty u innych, bo lubię "zaglądać" i podpatrywać jak żyją :D
Są absolutnie funkcjonalne, dopasowane pode mnie i odtąd z pewnością będę tutaj publikować częściej! (Bo znów chce mi się, mam możliwość i komu gotować ;) )










Nie pytam, czy Wam się podoba, bo wcale nie musi.
Dla mnie jest idealna i marzyłam o niej od lat!

Prosta babka kakaowa + jak uratować zwarzone ciasto ucierane?

(Post pisałam po Świętach, więc nie mam pojęcia czemu dopiero teraz go publikuje)

Najpierw porada.
Jak wspominałam na swoim profilu na fb - zawsze, ale to zawsze warzy mi się masa na ciasta ucierane. Próbowałam już pierdyliard razy, ale rezultat zawsze był ten sam, a z piekarnika wyciągałam przykładny zakalec.
Przeszukałam google i spośród kilku porad sprawdziła się jedna.
Co zrobić, gdy zwarzy się ciasto?
Miskę ze zwarzoną masą położyć na garnek z wrzątkiem (czyli po prostu zafundować jaj kąpiel wodną) i delikatnie mikserem ubijać na parze, póki masa nie stanie się jednolita.
Działa!
Rezultat poniżej.


Nie wiem co mnie naszło na babkę. Mama zleciła mi upieczenie dwóch innych i ta trzecia naprawdę nie była konieczna...zwłaszcza biorąc pod uwagę moje słynne babkowe zakalce...
Może to ten Zajączkowy nastrój, albo nowa forma z kominkiem?


Jest smaczna, mocno kakaowa, nie za sucha.
Łatwo zmieścić kawałek, nawet przy poświątecznym przesycie sernikami i ciastami z kremem.
Taka babka to aż miła odmiana od przesadnie słodkich i zamulających ciast.


Babka kakaowa
(1 szt., forma z kominkiem)
- 1 szkl. mąki pszennej (ok.170g)
- 100g masła,
- 150g cukru pudru,
- 3 jajka,
- 125 ml mleka,
- 5 łyżek kakao,
- łyżeczka proszku do pieczenia

Mąkę przesiać z proszkiem i kakao.
Masło utrzeć z cukrem pudrem. Stopniowo dodawać po jednym jajku - wciąż ucierając. Partiami wsypywać mąkę.
Wlać mleko, wymieszać.
Masę przełożyć do formy z kominkiem - najlepiej wysmarowanej masłem i posypanej bułką.
Piec 45 min. w 180 st. C.

Po upieczeniu można ją polać roztopiona czekoladą, ale - o ile mnie znacie - wiecie, że nie robię takich rzeczy ;)

1.3.15

Piernik staropolski (dojrzewający) przekładany czekodżemem i powidłami śliwkowymi

Podobno ludzie dzielą się na takich, którzy jedzą pierniki tylko na Gwiazdkę i takich, którzy przez cały rok nie szukają powodów by po pierniczka sięgnąć.
Ja należę do tej drugiej kategorii, uwielbiam zapach piernika, namiętnie palę woski zapachowe z korzennymi nutami, a z plastrów piernika mogłabym sobie robić kanapki.



Na piernik staropolski czaiłam się odkąd jako tako nauczyłam się posługiwać mikserem.
Jednak zawsze zapominałam o zrobieniu go na czas, a do tego ten miesiąc czekania...
W końcu znalazłam przepis w książce "Polskie tradycje świąteczne" i postanowiłam porzucić wymówki.
Nie trafiłam dokładnie w Gwiazdkę (i dobrze, bo i tak było 6 innych ciast), a dzięki temu zjedliśmy go z prawdziwą przyjemnością (i o wiele za szybko! Następnym razem schowam go pod poduszką i nie podzielę się z nikim! :D)


Jego smak to...poezja. Przez długie leżakowanie robi się mięciutki i wprost rozpływa w ustach.
Nadzienie z czekodżemu i powideł sprawia, że nie jest suchy, a całość najbardziej przypomina mi smak nadziewanych pierników z dzieciństwa w kształcie serca (na torebce był miś, pamiętacie?).
Obłęd.
Kto nie spróbuje, ten ciapa.



Oczywiście przepis zmieniłam, tak samo jak nadzienie. W oryginale jedna z mas była śliwkowa, a druga orzechowa i pierwotnie takie planowałam zrobić... Jednak po świątecznym obżarstwie uznałam to za zbyt duże folgowanie.
Moje masy są prostsze, tańsze, szybsze.


Piernik staropolski przekładany czekodżemem i powidłami
(standardowa prostokątna blacha, ciasto bardzo wysokie)

Piernik:
- 250 g masła,
- 500g miodu,
- 1 szkl. cukru,
- 1 kg mąki,
- 3 jajka,
- 3 łyżeczki sody oczyszczonej (15 g),
- pół szkl. zimnego mleka (125 ml),
- szczypta soli,
- 4 łyżki dobrej przyprawy do piernika (60g),
- szklanka bakalii (rodzynki, orzechy, kandyzowane owoce)

Rozgrzać miód, cukier, masło i stale mieszając zagotować.
Wystudzić.
W mleku rozpuścić sodę.
Do masy miodowej, stopniowo i stale mieszając, dodawać mąkę, po 1 jajku, wlać sodę z mlekiem, wsypać przyprawy.
Dokładnie wymieszać.
Dodać bakalie.
Ponownie wymieszać.
Ciasto może być dość rzadkie, ale w lodówce mocno zgęstnieje.
Umieścić w szklanej lub emaliowanej misce, przykryć ściereczką lub folią aluminiową (w przypadku folii należy ją nakłuć, żeby ciasto "oddychało"), pozostawić na dolnej półce w lodówce na 4 tygodnie (lub więcej).

Po tym czasie ciasto podzielić na 3 części.
3 prostokątne blachy wyłożyć papierem do pieczenia i rozwałkować na nie ciasto (ja jak zwykle odrywałam kawałki i wylepiałam nimi blachę - nie mam cierpliwości do wałkowania i przenoszenia takich płatów z blatu na blachę).
Piec (każdy oddzielnie) około 15-20 min. w temp. 170-180 st. Ciasto podczas pieczenia bardzo rośnie.

Gdy wystygną wszystkie blaty (wciąż na papierze do pieczenia) owinąć w bawełniany ręczniczek/ ściereczkę i odstawić w chłodne miejsce na 3-4 dni (u mnie stały ponad tydzień).
W tym czasie zmiękną.



Do przełożenia I (czekodżem):
- słoik dżemu wiśniowego,
- tabliczka gorzkiej czekolady (100g)

Czekoladę połamać na kawałki, rozpuścić w kąpieli wodnej.
Jeszcze gorącą wymieszać z dżemem.

Posmarować jeden blat piernika, przycisnąć drugim.


Do przełożenia II:
- słoik dobrych powideł śliwkowych,

Posmarować drugi blat piernika i przycisnąć trzecim.


Polewa:
- tabliczka gorzkiej czekolady (100g)
- kilka łyżek mleka

Czekoladę połamać, rozpuścić w kąpieli wodnej, dodać mleko (tak, żeby całość miała konsystencje polewy)
Gorącym posmarować wierzch ciasta

Przechowywać w lodówce (albo bardzo szybko zjeść - piernik wprawdzie może leżeć miesiącami, ale dżemy szybko pleśnieją)